Pierwszy Wschodni Festiwal Fotografii

Pierwszy Wschodni Festiwal Fotografii

Tekst Aleksandra Jędryszka

Województwo lubelskie ma nową markę, która już zdążyła zgromadzić wokół siebie wielu entuzjastów. To Wschodni Festiwal Fotografii (WFF). – Nasze wydarzenie jest nie tylko okazją do podziwiania wyjątkowych fotografii, to także podróż w czasie – mówią twórcy WFF, dla których bycie za obiektywem to chleb powszedni. Festiwal zachwycił odbiorców swoją pierwszą edycją w maju i czerwcu bieżącego roku.

Odkrywanie różnorodności technik, od tradycyjnych aparatów po nowoczesne narzędzia. Przyglądanie się z bliska, jak Ludwik i Edward Hartwigowie oraz Jan Bułhak wpłynęli na rozwój fotografii w tej części Europy. Warsztaty, spotkania z zawodowcami, z ludźmi mediów i kultury. Wystawy indywidualne i zbiorowe w miastach i miasteczkach. To wszystko w ciągu kilku tygodni lata złożyło się na „święto fotografii”.

Dlaczego „wschodni” ?

– Takiego wydarzenia potrzebowaliśmy – mówi Dorota Awiorko, Dyrektor Festiwalu. – Na co dzień pracujemy z fotografią, ale czegoś nam do tej pory brakowało. Czegoś wyjątkowego w tej przestrzeni, w Lublinie, w województwie lubelskim, w nas samych. I wreszcie dojrzeliśmy do pomysłu zorganizowania święta ludzi fotografujących tu, na wschodzie. Tutaj urodziliśmy się i tworzymy od lat fotografię.

– Cieszymy się, że tylu ludzi przyszło na nasz festiwal, że jest o nim tak głośno – dodaje Wojciech Nieśpiałowski, Producent Festiwalu. – Widocznie było zapotrzebowanie na takie wydarzenie. Na zachodzie naszego kraju dużo ludzi fotografuje, pokazują to, celebrują. Zauważyliśmy, że na wschodzie jest w tej materii trochę gorzej.

Święto fotografii

Organizatorzy WFF przygotowali zaskakująco bogaty program. Głównymi wydarzeniami w Lublinie oraz w wielu innych miastach były wystawy. We wnętrzach nowoczesnego Centrum Spotkania Kultur w Lublinie, w industrialu Lubelskich Zakładów Tytoniowych, w Ośrodku Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych Rozdroża, Muzeum Historii Miasta Lublina,  Muzeum Józefa Czechowicza, Cerkwi Greckokatolickiej w lubelskim skansenie. Majstersztykiem były wystawy w Klasztorze Ojców Dominikanów. To z powodu klimatu, jaki wytworzył się w tych wnętrzach już pierwszego dnia festiwalu, którego rozpoczęcie wpisało się w inne, duże wydarzenie – Noc Kultury w Lublinie.

Swoją rolę spełniły szczegółowo przemyślane sposoby i miejsca ekspozycji prac. W jednej chwili subtelne, dominikańskie światło, w drugiej – surowość w stylu grunge. To wszystko zaskakiwało i jednocześnie pasowało do siebie. Mogliśmy przyjrzeć się pracom utalentowanych fotografów, którzy eksperymentują z różnymi technikami i tematami, od portretów po krajobrazy. Różnorodność miejsc, stylów i inspiracji to niemalże znak rozpoznawczy festiwalu, którego raczej nie da się zamknąć w żadnych tematycznych ramach.

Różne światy

Festiwal to połączenie fotograficznych światów. Aby naświetlić tę różnorodność, wystarczy podać kilku uczestników (autorów): Sergey Melnitchenko, Wojciech Grzędziński, Marcin Mirosławski, Simona Supino, Maciej Stanik, Artem Humilevskyi, Tadeusz Rolke, Paweł Bajew, Maciej Pastuszka, Ludwik Hartwig,  Edward Hartwig, Marcin Ryczek, Dorota Awiorko, Marta Zgierska, Mateusz Sarełło, Magdalena Chojnacka, Mariusz Filipowicz, Marek Lapis, Bolesław Lutosławski, Maciej Pawelec, Katarzyna Jackiewicz, Grupa Twórcza „Motycz”, Związek Polskich Artystów Fotografików.

W Lublinie swoją „Harmonię” pokazał Marcin Ryczek. Jego seria minimalistycznych fotografii znana jest z hitu – „Człowiek karmiący łabędzie”. Nieprzekształcane graficznie obrazy odwołują się do prostych linii i czystych form. Niektóre zdjęcia, powstałe głównie w Azji, zostały wykonane w kolorze.

Kompletnie inną bajkę opowiedział Paweł Bajew. W Klasztorze Ojców Dominikanów
i w Lubelskich Zakładach Tytoniowych zobaczyliśmy kosmos w jego wykonaniu. Dosłownie, bo część prac nawiązuje do „Gwiezdnych Wojen”. Urodzony w Puławach, rocznik 1981, od zawsze interesował się sztuką wizualną i słuchał bardzo dużo muzyki. Mówi o sobie,
że obserwuje otoczenie, wygląd ludzi, zachowania, przedmioty codziennego użytku. Wszystko co odrealnione ciekawi go najbardziej. Sam przyznaje, że kiedy patrzy na swoje zdjęcia, to czasem myśli, że to wygląda jak robienie sobie żartów z fotografii. Lecz dla niego to poważna sprawa.

Na „Rozdroża” zabrał lubelską publiczność festiwalu Sergey Melnitchenko. – Transwestyci, dziewczyny kąpiące się w beczkach z piwem, pijani aktorzy i jeszcze bardziej pijani goście. To klub w którym pracuję – mówi o sobie autor fotografii. – Minął rok, kiedy przyjechałem do Azji, aby pracować jako tancerz. Przez ostatnie miesiące występowaliśmy w jednym chińskim klubie, który bardziej przypomina ogromny bar ze sceną, bo nikt z gości tu nie tańczy. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, jak wiele wspaniałych rzeczy się tu dzieje i tak powstała seria „BEHIND THE SCENES”.

Media nie pokażą 

Rok 2010, Plac Niepodległości w Mińsku na Białorusi. Tłum ludzi protestuje przeciwko przebiegowi wyborów prezydenckich. Zamyka się pierścień OMON-u. Dzięki pomocy fiksera Wojciech Pacewicz znajduje lukę w obławie i jego zdjęcia docierają jako pierwsze do europejskich mediów, a późnej na cały świat. Jest wtedy korespondentem PAP. Czternaście lat później: niewielkie pomieszczenie przy ulicy Rybnej w Lublinie, wypełnione po brzegi słuchaczami. Podczas Wschodniego Festiwalu Fotografii Wojciech Pacewicz opowiada o zawodzie fotoreportera. Powodzie, trzęsienia ziemi, konflikty. Był w samym środku wydarzeń, w Karabachu, Turcji, Ukrainie, w Izraelu. – Media nie pokażą pewnych obrazów – opowiada Wojciech Pacewicz. – To boli, że ludzie się dystansują. Ale ty obserwując te miejsca poprzez swoją pracę, musisz w tym BYĆ i musisz być człowiekiem – mówił.

W 2019 roku reporter zamienił aparat fotograficzny na kamerę i pracuje jako operator w Telewizji Polskiej.

Wojna – świadectwo fotografii

Fotografia wojenna ma tutaj ważne miejsce. – To nie tylko dokumentacja tragicznych wydarzeń, ale też wpływ na nasze postrzeganie historii i ludzkiego cierpienia w czasach konfliktów zbrojnych – mówi Dorota Awiorko. – Na przyszłość na pewno planujemy kontynuację tego wątku. WFF będzie stale pokazywał takie obrazy i tych, którzy mają odwagę fotografować wojnę, cierpienie i nadzieję. Wspólnie przypominamy o potrzebie pokoju.

Fotografie których autorem jest Maciej Stanik, pozwalają dotknąć rzeczywistości wojny, jej okrucieństwa i skutków. Jego „Wojna na Ukrainie” to obrazy z samego środka konfliktu, w skali szarości, apokaliptyczne.

Na kilka dni przed festiwalem fotografem 20-lecia został okrzyknięty przez miesięcznik Press kolejny autor – Wojciech Grzędziński, który dokumentował wielokrotnie strefy konfliktów zbrojnych. Autor wystawy „Invocatio wieś litewska” mówi, że „fotografia jest narzędziem do zrozumienia i poznawania”.

Zdjęcia z Ukrainy, których autorką jest Simona Supino dotykają kontrowersyjnego tematu poparcia dla działań Putina. Mówi o sobie, że jest polską fotografką. Wybrała ścieżkę dokumentalną z powodu głębokiego zainteresowania ludźmi. Od kiedy pierwszy raz sięgnęła po aparat, fotografia stała się nie tylko jej pasją, lecz też sposobem oddziaływania na społeczeństwo.

Sergey Melnitchenko i jego wystawa TATTOOS OF WAR (Tatuaże Wojny), pokazana w Lubelskich Zakładach Tytoniowych, dotyka pojęcia traumy wojennej. – Wybieramy zdjęcie. Na nim regionalna administracja państwowa Mikołajowa, mojego rodzinnego miasta, została zniszczona przez rosyjską rakietę podczas ostrzału, który miał miejsce 29 marca 2022 roku – opowiada Melnitchenko. – Zginęło wtedy 37 osób, a kolejne 34 zostały ranne. W wyniku ataku zawaliła się środkowa część budynku od dziewiątego do pierwszego piętra. Odgruzowanie zajęło ratownikom prawie tydzień. Włączyłem projektor. Na łóżku siedzą Marina i Serhij, moi przyjaciele z Mikołajowa, którzy również rok temu wyjechali z miasta. Zdjęcie przez projektor nakłada się na ich ciała i twarze w osobnej warstwie, tworząc nową warstwę – warunkowy „tatuaż”, który pozostanie z nimi na zawsze.

Festiwal idzie w świat

Nie tylko Lublin, ale też inne miasta, nawet spoza województwa, włączyły się w festiwal.

W Białej Podlaskiej swoje „pørŧrɘtÿ” pokazał Marcin Weron. – Z wykształcenia muzykolog, z zawodu kierownik produkcji w branży medialnej, z przyzwyczajenia domator – mówi o sobie. Surowe zdjęcia traktuje jako półfabrykat do tworzenia tak zwanych przez niego „fotograficznych obrazów”, nieco komputerowo przetworzonych. Najpierw tworzył własne portrety, a później zaczął fotografować innych. Stąd podział jego wirtualnej galerii na autoportrety i nie-autoportrety.

W Bialskiej Galerii Fotografii zorganizowano spotkanie, którego bohaterem był ceniony fotograf dokumentalny Adam Pańczuk. Autor łączy fotografię dokumentalną z kreacyjną. To nietypowe podejście. Jego najważniejszy projekt fotograficzny, „Karczeby”, został wyróżniony przez jury 71. konkursu Pictures of the Year – jako Najlepsza Książka Fotograficzna 2013 roku na świecie. Został doceniony przez „The British Journal of-Photography”, który uznał Pańczuka za jednego z najbardziej obiecujących fotografów młodego pokolenia na świecie.

W Chełmie „Obrazy Niedowidziane – Obrazy Niedopowiedziane” pokazał festiwalowej publiczności Tomasz Michałowski. – Któregoś wieczoru wyszedłem z domu, daleko za miasto, patrzyłem na gwiazdy i zastanawiałem się czy ziemia, na której stoję, jest mała, czy może ogromna i piękna – opowiada autor wystawy. – Perspektywa kosmiczna i perspektywa ziemska są tak samo prawdziwe. Wybieram tę, której pragnę, tak jakbym chciał zaprzeczyć swojej małości.

Zamojskie Towarzystwo Fotograficzne i Wschodni Festiwal Fotografii zaprosili na wystawę także do Zamościa. Na zdjęciach do cyklu zatytułowanego „Dynamika Miasta” autor
Tomasz Sobecki zastosował metodę wielokrotnej ekspozycji na kliszy fotograficznej.

W Siedlcach częścią Wschodniego Festiwalu Fotografii był Festiwal Spotkań Fotograficznych „Światło Obrazu”. Zorganizowano tam ponad dziesięć wystaw indywidualnych oraz wystawy zbiorowe. Wydarzenie obejmowało wykłady: „Szarość i Absurd — Kadry ze schyłku PRL-u” Andrzeja Kiełbowicza oraz Marcina Babicza „Rzeczywistość wirtualna, a może nie tak bardzo wirtualna?”. Zorganizowano tam warsztaty „Fotografia 360” Włodka Pawłowa, „Fotografia uliczna”, „Świat moim okiem – czyli jak pokazać coś, co jest niedostrzegalne” Krzysztofa Włostowskiego oraz „Kozacki spacer z fotografią mobilną” poprowadzony przez Grzegorza Kozaka. Zwieńczeniem pierwszego dnia festiwalu był koncert multimedialny TAX 4 MOON.

W Skrzeczewie oglądaliśmy „Prawosławie”. Autor wystawy, Tadeusz Żaczek, pokazał swoje prace także w Bialskiej Galerii Fotografii. Wystawę „Duchowość pogranicza” współtworzyli razem z nim: Zbigniew Furman, Sławomir Tobis, Adam Krasuski i Lech Mazur.

Te wyjątkowe wydarzenia przeniosły nas w głąb historii i kultury wschodnich rubieży Polski. Ciekawe jest to, że w „Prawosławiu” rodzaj tematu określa również technikę. „Kolor charakteryzuje oficjalny przepych świątecznych obchodów, podkreśla bogactwo stroju hierarchów i wyposażenia cerkiewnych wnętrz. Natomiast czerń i biel, z natury swojej jednoznaczne i szlachetne, zarezerwowane są dla intymnej sfery przeżycia: skupionych portretów mnichów z Jabłecznej o twarzach jak ze starej ikony, wewnętrznego misterium modlitwy i polnej ballady pielgrzymowania” – czytamy o wystawie.

Historia czyli Edward Hartwig, Jan Bułhak i inni

Miasto w ruinie” to zarejestrowane obiektywem Edwarda Hartwiga kadry Lublina. Wystawa zdjęć z lat 50. oraz 70. XX wieku w Muzeum Historii Miasta Lublina była jednym z wydarzeń otwierających Wschodni Festiwal Fotografii. Fotograficzna relacja artysty jest jednocześnie kontynuacją pracy wykonanej przez jego ojca – Ludwika, czyli fotoreportażu o zbombardowanym we wrześniu 1939 roku Lublinie. Ekspozycja połączona była z projekcją filmu dokumentalnego o rodzinie Hartwigów z udziałem Ewy Hartwig-Fijałkowskiej, córki Edwarda.

Organizatorzy festiwalu zaprosili też do Wschodniej Galerii Fotografii w Lublinie, gdzie można było zobaczyć zdjęcia i albumy kolekcjonerskie. A wśród nich prawdziwe perełki. Te skarby wykonali mistrzowie fotografii: Jan Bułhak, Sebastiao Salgado, Ansel Adams, Harry Benson, Daniel Cande, Edward Hartwig, Hubertus Hierl, Herbie Knott, Steve McCurry, Patrick Morin, Claude Nori, Giorgio Pegoli, André Sas, Jan Saudek, Robert Whitaker.

Od tradycji po nowoczesność

To spotkanie miało niezapomniany klimat, dlatego zostanie na długo w mojej pamięci – mówiła o sesji fotograficznej jedna z modelek, podczas finisażu wystawy Macieja Pastuszki.
– Właśnie tak chciałabym patrzeć na ludzi, jak z tej fotografii – powiedziała o małym obrazku w technice kolodionowej. Portret kobiety wykonał
Maciej Pastuszka – chirurg
i fotograf w jednej osobie. Jego wystawę „Spojrzenia” pokazano w industrialnej przestrzeni dawnych Zakładów Tytoniowych w Lublinie.

Na swój finisaż autor zaprosił szczególnych gości – osoby niewidome i słabo widzące, które oglądały zdjęcia z bardzo bliska lub słuchały tego, jak inni opowiadają o obrazach. Przygoda z fotografią rozpoczęła się, kiedy miał 15 lat. Obecnie prowadzi własną pracownię fotograficzną na Rynku Starego Miasta w Lublinie, gdzie zgromadził zabytkowy sprzęt fotograficzny. W swojej twórczości wykorzystuje historyczne metody fotograficzne. Maciej Pastuszka dla uczestników festiwalu poprowadził także warsztaty fotografii kolodionowej.

Warsztaty fotografii wielkoformatowej zorganizowano natomiast w Galerii Atelier w Chełmie. Prowadzili je: Ryszard Karczmarski (fotografia wielkoformatowa) i Roman Krawczenko (papier solny). Organizatorzy festiwalu zaprosili też do sprawdzenia swoich sił w fotografii natychmiastowej na materiałach Fujifilm Instax. Uczestników podczas zabawy w świecie Instaxa czekało 90 sekund niepewności do otrzymania fotografii, w której już nic nie da się zmienić.

Ludzie fotografują i pokazują

Jednym z najbardziej nietypowych wydarzeń festiwalowych był wernisaż jednodniowej wystawy fotografii „na stodole! KRYM III SONETY” w Świerżach  oraz zbiorowej wystawy uczestników I Międzynarodowego Pleneru Fotograficznego Świerże. W wydarzenie włączyło się Stowarzyszenie Miłośników Świerż i Ziemi Świerżowskiej. Kuratorem wystawy był Ryszard Karczmarski, natomiast autorami byli: Piotr Bakun, Maciek Bechta, Sylwester Hawrył, Ryszard Karczmarski, Dariusz Kostecki, Tomasz Komorowski, Roman Krawczenko, Tomasz Michałowski, Waldemar Śliwczyński, Jarosław Tulikowski, Mariusz Hartman, Tadeusz Żaczek.

Cały festiwal naładowany był emocjami i dobrą energią ludzi – mówi Dorota Awiorko. – Ale to co wydarzyło się w Chełmie, przerosło nasze oczekiwania. Koordynator lokalny, instruktor, mistrz fotografii, żeglarz i podróżnik, pan Ryszard Karczmarski, zaskoczył nas swoim zaangażowaniem. Zrobił warsztaty, wystawę, w której wzięło udział mnóstwo autorów. Przyjechali, aby pokazać swoje fotografie. Zrobiło się z tego takie ich święto.

Pełni nadziei na przyszły rok, już teraz zapraszamy do współpracy fotografów chcących zaprezentować swoją twórczość, instytucje kultury oraz mecenasów, którzy chcieliby wesprzeć festiwal. Przybywajcie na przyszłoroczny Wschodni Festiwal Fotografii do Lublina, gdzie światło spotyka historię, a obrazy mówią więcej niż tysiąc słów – zachęca Dorota Awiorko.